Jak zapewne wiecie (albo i nie) zaczęłam ferie. Cieszę się, że znowu trochę odpocznę od szkoły, będę miała czas na bloga, zacznę się wysypiać. Mimo wielu korzyści, przyznam szczerze, że jakoś specjalnie nie czekałam na ferie, może datego, że jeszcze mam "naładowaną baterię" po przerwie świąteczno-noworocznej, a może przez to, że nie planuję nic szczególnego na ten okres czasu. No właśnie, przezliśmy do teamtu moich planów. Tak naprawdę jedynym większym wydarzeniem będą mecz Fed Cup Polska vs. Rosja w Krakowie. No właśnie czyli będę w Krakowie, pojadę również do rodziny do Wisły, może uda mi się pojeździć trochę na nartach ;). No i to tyle na temat ferii.
Myślę, że warto napisać też co nieco o planach blogowych na najbliższy czas. Mogę zapowiedzieć już, że pojawi się DIY, wywiad z pewną miłą blogerką, posty z serii Zniszcz ten dziennik i parę innych ciekawych niespodzianek. Chciałabym powiadomić was o tym, że nie pojawią się ulubieńcy stycznia, bo ograniczyłam ulubieńców i będą raz na dwa miesiące.
Zdjęcia zrobiłam w zeszły weekend. Napadało wtedy tak dużo tego ślicznego śniegu, że nie mogłam zrobić nic innego, jak wybrać się na spacer z aparatem. Szkoda, że śnieg się topi i robi się z niego błoto... Lubię gdy jest śnieg, czuję wtedy, że jest zima, a nie jesień lub wczesna wiosna.
Do następnego posta, Zuzia!